Opatrunek na dłonie, czyli test kremów do rąk





Dzień dobry kochani,

Długo zastanawiałam się o czym powinien być pierwszy wpis – czy wprowadzić czytelnika
w tematykę bloga? Napisać o tym co mnie zmotywowało żeby go w ogóle założyć? A może od razu przejść do konkretów? Najrozsądniejsza wydała mi się trzecia opcja.

W wielkim skrócie, blog poświęcony będzie tematyce szeroko rozumianego piękna. Pojawią się wpisy o modzie, stylu, urodzie, zdrowym trybie życia, testy kosmetyków, propozycje aranżacji wnętrz i pomysły na domowe spa oraz wiele innych.

Pierwszy wpis poświęcony zostanie tematyce kremów do rąk. Od wielu lat mam problem
z przesuszoną, pękającą skórą dłoni. Dużo czasu poświęciłam na znalezienie tego idealnego kremu. Miałam okazję przetestować różne marki i chciałabym podzielić się z Wami moim doświadczeniem. Każdy produkt zostanie oceniony pod względem składu, komfortu używania oraz efektów. Miejcie jednak świadomość, że będą to moje subiektywne opinie. To co w moim przypadku się (nie) sprawdziło u Was może wywołać zupełnie inny efekt.

Lato nas nie rozpieszcza. Po fali upałów nastała ponura aura, która oprócz tego, że ma negatywny wpływ na samopoczucie to destrukcyjnie wpływa na skórę. Przeglądając zawartość łazienek znalazłam całą masę kremów do rąk. „To dobry pomysł na pierwszy wpis” – pomyślałam. Całą zimę miałam problem ze skórą dłoni, bolała, pękała, raz czy dwa nawet krwawiła. Wiele czasu poświęciłam na poszukiwanie tego idealnego kremu. Drogeryjne, z apteki, naturalne i te bardziej „chemiczne”… W miarę jak kształtowała się moja świadomość odnośnie składu kosmetyków coraz częściej zaczynałam zwracać uwagę nie tylko na przeznaczenie i zapach, ale też na etykiety. Po okresie zimowym uzbierała mi się całkiem pokaźna kolekcja. Są to kremy o różnych składach
i cenach. Z każdym dniem staram się coraz świadomiej dobierać kosmetyki, mając jednak doświadczenie z różnymi kremami postanowiłam podzielić się swoją opinią. 

Do testu wybrałam następujące produkty:

1. Blanchette Natural Care – regenerujący krem do rąk z łagodzącym aloesem
2. Dove Nourishing Secrets – krem do rąk z olejem z awokado i ekstraktem z nagietka
3. Avon Care royal jelly – z mleczkiem pszczelim
4. Eco Laboratorie z olejem z awokado
5. Medical hemp krem do rąk z olejem z nasion konopi indyjskich i masłem Shea
6. Neutrogena szybko wchłaniający się krem do rąk
7. Avon Planet Spa krem do rąk z drobinkami złota i olejkiem Oud

Blanchette Natural Care – regenerujący krem do rąk z łagodzącym aloesem



Cena: Mniej niż 5 zł/125 ml

Skład: woda (aqua), gliceryna (glycerin), alkohol cetylostearylowy (cetearyl alcohol), mirystynian izopropylu (isopropyl myristate), triester kwasu cytrynowego (tristearyl citrate), alkohol stearylowy (stearyl alcohol), parafina płynna (paraffinum liquidum), glikol propylenowy (propylene glycol), ekstrakt z liści aloesu drzewiastego (aloe arborescens leaf extract), silikon stearoxy dimethicone, karbomer (carbomer), wodorotlenek sodu (sodium hydroxide), substancja zapachowa (parfum), metyloparaben (methylparaben), paraben propylu (propylparaben), bronopol (2-bromo-2-nitropropane-1 3-diol), żółcień chinolinowa (Cl 47005), błękit patentowy (Cl 42051)

Na początku chciałabym dokonać szybkiego przeglądu etykiety. Już po pierwszym składniku możemy wywnioskować, że krem ten nie będzie dobrym produktem na mroźne dni. Mając skórę przesuszoną i wrażliwą na zimno należy unikać wody w składzie (chociaż jest to niezwykle trudne, ponieważ zdecydowana większość kremów zawiera ją na pierwszej pozycji).

Częstym składnikiem kremów jest gliceryna. Ma ona właściwości nawilżające, sprawia, że skóra staje się elastyczna. Łagodzi podrażnienia, zatrzymuje wodę.
Podobne właściwości ma alkohol cetylostearylowy i stearylowy.

Kolejny składnik, czyli mirystynian izopropylu, jest substancją chemiczną, która również ma na celu zapobiegać wysuszaniu skóry, a ponadto ułatwia rozsmarowywanie kosmetyku. W stanie czystym może sprzyjać powstawaniu zaskórników.

Triester kwasu cytrynowego zmiękcza i wygładza skórę. Jest on uznawany za bezpieczną substancję.

Kolejny składnik to parafina. Powstaje ona w wyniku destylacji ropy naftowej, co przy obecnym „eko trendzie” może być uznane za karygodne. Z jednej strony składnik ten natłuszcza przesuszoną skórę, z drugiej jednak może zatykać pory. W składzie tego kremu parafina znajduje się dość wysoko, co oznacza, że w produkcie jest jej sporo.

Glikol propylenowy ułatwia transport składników aktywnych do głębi skóry. Jeśli jest dodawany
w niewielkich ilościach uznawany jest za bezpieczny składnik. Glikol może jednak uszkodzić strukturę lipidowo-proteinową błon komórkowych, dlatego pomimo iż jest on dopuszczony jako składnik w produkcji kremów lepiej go unikać.

Gdzieś w połowie składu znajdujemy wreszcie ekstrakt z liści aloesu. Nie wymaga on chyba głębszej analizy – składnik w pełni naturalny, mający działanie przeciwzapalne, przyspieszający gojenie ran. Bardzo duży plus dla tego kremu.

Po tak miłym zaskoczeniu szybko możemy odczuć rozczarowanie. Kolejnym składnikiem jest silikon Stearoxy dimethicone. Silikony mają na celu wyrównywanie nierówności. Jest to jednak tylko pozorna „gładkość”. Silikony nie przepuszczają wody ani innych wartościowych składników w głąb skóry. Powoduje to, że skóra nie oddycha. Mogą pojawić się zaskórniki, krostki i inne niedoskonałości. Składnik, który powinien mieć pozytywny wpływ na wygląd skóry
w rzeczywistości doprowadza ją do ruiny.

 Karbomer zwiększa lepkość produktu, może wywoływać stan zapalny.

Wodorotlenek sodu wpływa na unormowanie pH produktu.
Substancje zapachowe nadają przyjemny, niekiedy intensywny zapach, jednakże mogą uczulać.
W przypadku podrażnionej skóry najlepiej wybierać produkty bez ich dodatku.

Metyloparaben to substancja konserwująca, dozwolona do stosowania w kosmetykach
w ograniczonym stężeniu. Chroni ona przed namnażaniem się bakterii w produkcie, do czego może dojść np. przy nakładaniu kosmetyku palcem (czy faktycznie jest on niezbędny w produkcie, który wyciska się z tubki?). Jest to jeden z najdokładniej przebadanych konserwantów, ustalono dla niego górne granice stosowania w kosmetyce, żywności i lekach.
Podobne działanie i stopień przebadania ma kolejny składnik – paraben propylu.

Bronopol to także substancja konserwująca. Okazuje się, że nie jest już tak bezpieczna jak dwie powyższe. Środek ten może podrażniać skórę. Co ciekawe, został zabroniony w Japonii, w Europie może być stosowany w ograniczonej ilości. Moim zdaniem już sam fakt, że substancja została zakazana w jakimś kraju powinien zwrócić naszą uwagę na jej działanie.

Żółcień chinolinowa i błękit patentowy to nic innego jak barwniki. Pierwszy uznawany jest za względnie bezpieczny, jednak może wywoływać reakcje alergiczne.
Błękit patentowy sklasyfikowany został natomiast jako niebezpieczny. W niektórych krajach jest całkowicie zabroniony, w UE dozwolony jedynie w kosmetykach niemających kontaktu z błonami śluzowymi. Nie powinien być nakładany na uszkodzoną skórę ani wykorzystywany w kosmetykach dla dzieci i kobiet w ciąży. Podobnie jak w przypadku bronopolu, radziłabym również zwracać uwagę czy dany produkt nie zawiera w swoim składzie błękitu patentowego, a jeśli tak to lepiej poszukać czegoś innego.

Jakie wrażenia po nałożeniu kremu? Kosmetyk ma delikatną konsystencję w lekko zielonym kolorze. Pachnie delikatnie, nie czuć „chemicznego” zapachu. Szybko się wchłania, pozostawiając skórę miękką i gładką. Pozory sprawia całkiem niezłe.
Jeśli chodzi o skład to faktycznie zawiera on obiecany wyciąg z aloesu, lecz niestety obok tego możemy znaleźć szkodliwy barwnik, silikon i nie do końca bezpieczne konserwanty.
Użytkowanie jest całkiem przyjemne, skład jednak pozostawia wiele do życzenia.


Dove Nourishing Secrets – krem do rąk z olejem z awokado i ekstraktem z nagietka


Cena: ok. 13 zł/75 ml, mi udało się kupić w promocji za 8 zł.

Skład: woda (aqua), gliceryna (glycerin), kwas stearynowy (Stearic Acid), Trigliceryd kaprylowo-kaprynowy (Caprylic/Capric Triglyceride), Dimetikon (Dimethicone), glikol (Glycol), kwas stearynowy (Stearate), Kwas stearynowy oksyetylenowany 100 molami tlenku etylenu  (peg-100 stearate), Kopolimer kwasu akrylowego i alkilometakrylanu o długości łańcucha C12-22 (Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer), Ekstrakt wodno - glikolowy z nagietka lekarskiego (Calendula Officinalis Flower Extract), karbomer (Carbomer), alkohol cetylowy (Cetyl Alcoho)l, Cyklopentasiloksan (Cyclopentasiloxane), Sól dwusodowa kwasu wersenowego (Disodium EDTA), Monostearynian glicerolu (Glyceryl Stearate), olej sojowy (Glycine Soja Oil), olej z nasion słonecznika (Helianthus Annuus Seed Oil), kwas linolowy (Isomerized Linoleic Acid), metyloparaben (Methylparaben), substancje zapachowe (Parfum), olej z awokado (Persea Gratissima Oil), wazelina (Petrolatum), Fenoksyetanol (Phenoxyethanol), paraben propylu (Propylparaben), emulgator Stearamide AMP, witamina E (Tocopheryl Acetate), Trietanoloamina (Triethanolamine), Cytronelol (Citronellol), Geraniol, limonen (Limonene), linalol (Linalool), dwutlenek tytanu (CI 77891)

Uff, dobrnęliśmy do końca. Lista długa, niezbyt zrozumiała. Oprócz wspominanych wcześniej składników, takich jak np. gliceryna, glikol czy karbomer pojawiły się nowe, skomplikowane nazwy. Czy powinniśmy ich unikać? A może nie taki diabeł straszny ja go malują?

Tak jak w większości kremów na pierwszym miejscu jest woda. Z tego powodu krem ten nie powinien być stosowany podczas mroźnych dni.

Trigliceryd kaprylowo-kaprynowy powstaje z naturalnego kwasu tłuszczowego i glicerydu. Wygładza skórę, pełni funkcję ochronną, zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody. Dodatkowo ułatwia rozprowadzanie kosmetyku. Trigliceryd ten został dopuszczony w produkcji kosmetyków naturalnych.

Kolejny składnik to dimetikon. Jest to tzw. emolient suchy. Ma postać bezbarwnej i bezzapachowej cieczy. Ma on za zadanie zmniejszać lepkość produktu i ułatwiać jego użytkowanie. Poza tym wygładza skórę i nadaje jej elastyczność. W większej ilości może ją jednak uszkadzać.

Omawiany krem jest bogaty w substancje zapachowe. W składzie możemy znaleźć cytronelol, geraniol, limonen i linalol. Tylko jeden z nich jest bezpieczny, reszta uznana została za groźne alergeny.

Cytronelol to substancja występująca w olejkach eterycznych roślin takich jak np. melisa, pomarańcza, róża. Warto podkreślić, że jest ona dopuszczona w produkcji kosmetyków naturalnych
i wegańskich. Nadaje produktom zapach, może jednak wywoływać podrażnienie (została wpisana na listę potencjalnych alergenów).

Geraniol to kolejna substancja zapachowa. Może być pozyskiwany z olejków eterycznych lub syntetycznie, imituje zapach pelargonii. Substancja ta również została dopuszczona w produkcji kosmetyków naturalnych i wegańskich. Warto podkreślić, że pomimo naturalnego pochodzenia geraniol uznawany jest za groźny alergen.

Limonen, czyli następna z listy substancja zapachowa, może być pochodzenia zarówno naturalnego, jak i syntetycznego. Nadaje produktom zapach skórki cytrynowej. Jest to bardzo groźny alergen, dlatego powinien być unikany zwłaszcza przez osoby z wrażliwą skórą.

Linalol stosowany jest również jako substancja zapachowa. Ma działanie bakteriobójcze. Maskuje inne, również nieprzyjemne zapachy. Ma on intensywny aromat konwalii. Otrzymywany jest w sposób naturalny lub syntetycznie. Linalol uznawany jest za groźny alergen, może wywoływać wysypkę i inne podrażnienia skóry.

Analizowany krem bogaty jest również w naturalne i wartościowe składniki, takie jak olej
z awokado, olej sojowy, wyciąg z nagietka, olej z nasion słonecznika.

Olej z awokado działa regenerująco, odżywczo i ochronnie. W budowie zbliżony jest do lipidów skóry, dlatego poleca się go do skóry suchej i wrażliwej.

Podobnymi właściwościami wykazuje się olej sojowy. Natłuszcza skórę i pozostawia ją odżywioną. Przyspiesza regenerację naskórka.

Wyciąg z nagietka działa bakteriobójczo, przeciwzapalnie, nawilżająco.

Olej z nasion słonecznika ma działanie przeciwzapalne, przeciwrodnikowe i  natłuszczające. Dobrze się wchłania. Jest bezpieczny dla kobiet w ciąży.


Warto również zwrócić uwagę na kilka innych składników:

Fenoksyetanol, czyli konserwant, został całkowicie zakazany w przemyśle kosmetycznym w Japonii. Może działać drażniąco na skórę. Produkty z tym konserwantem niezalecane są dla kobiet w ciąży
i dzieci. Warto zaznaczyć, że substancja ta nie została dostatecznie przebadana, ale już sam fakt, że została zabroniona w Japonii powinien dawać do myślenia.

Kolejny konserwant, czyli sól dwusodowa kwasu wersenowego, zapobiega zmianie barwy i zapachu kosmetyków. Reguluje lepkość produktu. Nie należy stosować produktów z tym składnikiem podczas antybiotykoterapii oraz przyjmowania leków z metalami ciężkimi. Kobiety w ciąży oraz dzieci również powinny unikać kosmetyków z solą dwusodową kwasu wersenowego w składzie.

Trietanoloamina pomaga uzyskać odpowiednie pH produktu. Substancja ta uznawana jest za bezpieczną, jednak może być stosowana jedynie w ograniczonych ilościach.

Wazelina to substancja ropopochodna, co już wzbudza wiele kontrowersji u miłośników naturalnych kosmetyków. Natłuszcza, zmiękcza i wygładza naskórek. W dużej ilości może powodować podrażnienie naskórka.

Na sam koniec pojawia się największa „perełka” (tak, to był sarkazm): dwutlenek tytanu. Nie rozumiem dlaczego jest on tak namiętnie dodawany do kosmetyków czy suplementów (!).
Dwutlenek tytanu pełni funkcję barwnika oraz filtra UV. Może być pochodzenia naturalnego
lub syntetycznego, jednak na potrzeby produkcji kosmetyków używany jest ten drugi. Substancja ta nie została do końca przebadana, podejrzewa się, że może mieć działanie rakotwórcze. Staram się unikać tego składnika jak ognia, zwłaszcza kiedy pojawia się on w żywności. Jako ciekawostkę mogę dodać, że dwutlenek ten ma za zadanie zabarwiać produkt na biało. Nie uwierzycie, ale znalazł się on również w składzie suplementu , którego tabletki mają zielony kolor!

Podsumowanie … przyznam szczerze, że bardzo trudno ocenić mi ten kosmetyk. Z jednej strony mamy wartościowe, naturalne oleje, z drugiej jednak dużo szkodliwych, czy wręcz bardzo niebezpiecznych substancji. Zapach przyjemny, konsystencja nietłusta, dobrze się rozprowadza. Myślę jednak, że nie będę kupować go po raz kolejny, poszukam czegoś o bezpieczniejszym składzie.


Avon Care royal jelly – z mleczkiem pszczelim




Cena: ok. 10 zł/100 ml

Skład: woda (aqua), gliceryna (glycerin), alkohol cetylostearylowy (cetearyl alcohol), cetylosiarczan sodu (sodium cetearyl sulfate), substancja zapachowa (parfum), Imidazolidyno mocznik (imidazolidinyl urea), kwas stearynowy (stearic acid), metyloparaben (methylparaben), miód pszczeli (mel), denaturat (alcohol denat.), mleczko pszczele (royal jelly), konserwant leuconostoc/radish root ferment filtrate, tartazyna (Cl 19140), oranż kwasowy II (Cl 15510), fuksja (Cl 17200)

Tym razem skład krótki. Jak zwykle na samym początku woda i gliceryna. 

Jako nowość pojawia się cetylosiarczan sodu. W internecie pojawia się coraz więcej artykułów mówiących o szkodliwości tzw. SLS i mu podobnych. Cetylosiarczan sodu jest to alkohol tłuszczowy pochodzenia naturalnego lub mineralnego – z ropy naftowej. Substancja ta gruntownie oczyszcza
i odtłuszcza, może podrażniać skórę. Jaki jest więc sens dodawania tej substancji do kremu nawilżającego do rąk? No właśnie …

W kremie mamy substancje zapachowe i konserwanty, ale również wartościowe składniki takie jak miód i mleczko pszczele. Każdy na pewno słyszał o dobroczynnym działaniu miodu. Ma on silne działanie przeciwgrzybiczne, przeciwbakteryjne, przeciwzapalne. Zmiękcza, nawilża i wygładza zniszczoną skórę. Rozjaśnia przebarwienia, poprawia elastyczność i zapobiega starzeniu się skóry. Takie same działanie wykazuje mleczko pszczele. Jest to bardzo dobry składnik w przypadku kremów nawilżających.

Warto zwrócić uwagę na wykorzystane w produkcji barwniki: tartazynę, oranż kwasowy II i fuksję. Tartazyna może silnie uczulać, oranż kwasowy II jest dozwolony w przemyśle kosmetycznym, ale ze względu na udowodnioną toksyczność został wycofany z produkcji żywności. Jedynie fuksja wydaje się bezpiecznym barwnikiem.


Podsumowując, krem ma galaretowatą konsystencję o dość chemicznym zapachu. Rozprowadza się bez problemu, pozostawia jednak ciężką, tłustą warstwę. Z kosmetykami od Avonu bywa różnie. Wielokrotnie zdarzało mi się kupić dobre produkty, ale również wiele razy dostawałam buble. Krem ten jest zadowalający.


Eco Laboratorie z olejem z awokado



Cena: ok. 8 zł/100 ml

Skład: woda (aqua), organiczny olej awokado (Organic Persea Americana Oil), gliceryna (Glycerin), Monostearynian glicerolu (Glyceryl Monostearate), Trójgliceryd kaprylowo - kaprynowy (Caprylic/Capric Triglycerides), proteiny kaszmiru (Hydrolyzed Сashmere Protein), olej pistacjowy (Pistacia Oil), stearynian glicerolu (Glyceryl Stearate), Alkohol cetylostearylowy (Cetearyl Alcohol), guma ksantanowa (Xanthan Gum), prowitamina B5 (D-panthenol), substancja zapachowa (Perfume), kwas cytrynowy (Citric Acid), Kwas benzoesowy (Benzoic Acid), kwas sorbowy (Sorbic Acid), kwas dehydrooctowy (Dehydroacetic Acid), alkohol benzylowy (Benzyl Alcohol).

Lista nie za długa. Standardowo mamy wodę, glicerynę i glicerol. Już na drugiej pozycji znalazł się olej z awokado – oznacza to, że w kremie jest go faktycznie dużo. Do innych wartościowych składników możemy zaliczyć proteiny kaszmiru, olej pistacjowy oraz prowitaminę B5 mającą działanie łagodzące i przeciwzapalne. 

Pewien lęk mogą budzić zawarte w kremie kwasy. Czy faktycznie jest się czego bać?

Kwas dehydrooctowy jest to łagodny konserwant, zapobiegający namnażaniu się bakterii. Może być pochodzenia naturalnego lub syntetycznego. Jest bezpieczny dla kobiet w ciąży, nie uczula. Brak dla niego jakichkolwiek obostrzeń.

Podobne działanie ma kwas sorbowy i kwas benzoesowy, jednak ich wykorzystanie zostało ograniczone.

Lęk może budzić również guma ksantanowa, dlatego już wyjaśniam. Jest to lekki emulgator pochodzenia naturalnego. Zagęszcza on konsystencję produktu i podnosi lepkość. Jest on bezpieczny dla kobiet w ciąży, nie wywołuje alergii.

Krem ma przyjemny, naturalny zapach i nietłustą konsystencję. Przyjemnie nawilża, jednak ma jeden minus – bardzo trudno go rozprowadzić. Szybko się wchłania, wymaga częstego stosowania.
Jest to produkt delikatny, zgodnie z zapewnieniem producenta składający się z w 98,5% organicznych składników. Jako chwilowe nawilżenie krem jest zadowalający, na mroźne dni szukałabym jednak czegoś innego. 


Medical hemp krem do rąk z olejem z nasion konopi indyjskich i masłem Shea



Cena: ok. 30 zł/100 ml

Skład: woda (aqua), olej z nasion konopi indyjskich (Cannabis Sativa Seed Oil), olej ze słodkich migdałów (prunus Amygdlaus Dulcis Oil), Trigliceryd kaprylowo-kaprynowy (Caprylic/Capric Triglyceride), gliceryna (Glycerin), Alkohol cetylostearylowy (Cetearyl Alcohol), Cyklopentasiloksan (Cyclopentasiloxane), dimetikonol (Dimethiconol), masło Shea (Butyrospermum Parkii Butter), oleinian cetylostearylu  (Cetearyl Olivate), Oliwian sorbitolu (Sorbitan Olivate), Panthenol, Fenoksyetanol  (Phenoxyethanol), Etyloheksylogliceryna (Ethylhexylglycerin), Octan tokoferylu (Tocopheryl Acetate).


Woda, gliceryna … Brzmi znajomo.
Warto zwrócić uwagę na wartościowe składniki, takie jak olej z nasion konopi indyjskich, olej ze słodkich migdałów i masło Shea.

Olej z nasion konopi indyjskich wykazuje działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe. Zapobiega powstawaniu nowotworom. Ma szereg dobroczynnych właściwości, nie tylko dla skóry, ale i całego organizmu.

Olej ze słodkich migdałów jest wyjątkowo łagodny, dlatego zaleca się go do pielęgnacji skóry suchej, podrażnionej, atopowej. Ma właściwości regenerujące, odżywcze i ochronne.

Masło Shea jest tłustym emolientem, tworzy na skórze ochronną warstwę, zapobiega nadmiernemu wyparowywaniu wody. Ma działanie regenerujące, zmiękcza i wygładza skórę, nadaje połysk.

Oprócz powyższych składników mamy również kilka dziwnie brzmiących substancji:

Cyklopentasiloksan to tzw. emolient suchy. Zmiękcza i wygładza skórę, ale nie powoduje efektu tłuszczenia. Zmniejsza on lepkość produktu i ułatwia jego aplikację. Jest bezpieczny dla zdrowia.

Oliwian sorbitolu zapobiega rozwarstwianiu się produktu, ma działanie nawilżające i natłuszczające. Jest to substancja pochodzenia naturalnego, bezpieczna dla kobiet w ciąży, nie uczula.

Dimetikonol to bezpieczna substancja półsyntetyczna. Suchy, lekki emolient ułatwiający rozprowadzanie kosmetyku, daje uczucie jedwabistej konsystencji. Zmiękcza, nadaje połysk, wygładza.

Etyloheksylogliceryna to konserwant stosowany w kosmetologii od 1992 roku. Wzmacnia działanie innych konserwantów, ma delikatne działanie nawilżające. Nie wywołuje reakcji alergicznych.

Krem ma lekką konsystencję i przyjemny, chociaż mocny zapach. Zdecydowanie jest to mój faworyt. Wszystko zaczęło się ostatniej zimy. Po raz pierwszy skóra na dłoniach tak mi popękała, że zaczęła krwawić. To zmotywowało mnie do odwiedzenia dermatologa. Trafiłam na świetnego specjalistę, otrzymałam sporo próbek i porad. To właśnie wtedy poznałam krem Medical Hemp i mogę stwierdzić, że jako jedyny uratował moje dłonie. Zdecydowanie polecam.

Neutrogena szybko wchłaniający się krem do rąk



Cena: ok. 9 zł/75 ml

Skład: Woda (aqua), gliceryna (glycerin), ciekła parafina (Paraffinum Liquidum), Palmitynian izopropylu (Isopropyl Palmitate), wazelina (Petrolatum), dimetikon (Dimethicone), alkohol stearylowy (Stearyl Alcohol), Monostearynian gliceryny (Glyceryl Stearate), Kwas stearynowy oksyetylenowany 100 molami tlenku etylenu (PEG – 100 Stearate), Panthenol, Etyloheksylogliceryna (Ethylhexylglycerin), kwas palmitynowy (Palmitic acid), kwas stearynowy (stearic acid), Kopolimer akryloilodimetylotaurynianu amonu i poliwinylopirolidonu (ammonium acryloyldimethyltaurate/VP copolymer), Kopolimer kwasu akrylowego i alkilometakrylanu o długości łańcucha C12-22 (acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer), Sól dwusodowa kwasu wersenowego (disodium EDTA), wodorotlenek sodu (sodium hydroxide), Octan tokoferylu (tocopheryl acetate), Fenoksyetanol (phenoxyethanol), substancja zapachowa (parfum).

Norweska formuła, super ochrona. Skład szczerze mówiąc niezbyt zachwyca. Nie ma żadnych naturalnych olejów ani protein. Mamy za to dwie substancje ropopochodne (parafina i wazelina). Konserwanty (Ethylhexylglycerin – opisany wcześniej, phenoxyethanol – opisany wcześniej), stabilizatory (disodium EDTA – opisany wcześniej), substancje zagęszczające (Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer – zwiększa lepkość produktu, zagęszcza, ma właściwości żelujące. Zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody i nabłyszcza. Może powodować zaskórniki i zatykać pory. Może uwalniać szkodliwy kwas metakrylowy)…

Kopolimer akryloilodimetylotaurynianu amonu i poliwinylopirolidonu to substancja wpływająca na konsystencje produktu. Zapobiega jego rozwarstwianiu oraz  przedłuża trwałość.

Kwas palmitynowy to tzw. emolient tłusty. Może sprzyjać powstawaniu zaskórników. Zmiękcza
i wygładza skórę, nadaje połysk.

Kwas stearynowy stabilizuje konsystencję kosmetyku i zapobiega jego rozwarstwianiu. Chroni skórę przed przesuszeniem.

Podsumowując, krem ma lekką konsystencję i dość chemiczny zapach. Skład pozostawia wiele do życzenia – kosmetyk nie zawiera żadnych naturalnych składników, za to dużą ilość konserwantów
i stabilizatorów. Mnie nie przekonuje.


Avon Planet Spa krem do rąk z drobinkami złota i olejkiem Oud


Cena: 20 zł / 30 ml

Krem ten dostałam jako dodatek do zamówienia. Na tubce nie podano składu kremu, dlatego nie przedstawię jego analizy, podzielę się jednak moimi wrażeniami.
Krem ma delikatną konsystencję i bardzo przyjemny zapach. Tworzy na skórze tłustą warstwę,
ale nie pozostawia uczucia ciężkości. Drobinek złota w ogóle nie widać. Uczucie miękkości pozostaje na długo, jednak cena jest moim zdaniem dość wygórowana.

To już koniec dzisiejszego testu kremów do rąk. Z mojego doświadczenia osobom z problemem przesuszonych dłoni najbardziej mogłabym polecić krem Medical Hemp z olejem z nasion konopi indyjskich. Zapewnia on świetne nawilżenie i ochronę w mroźne dni. Dobry jest również krem Eco Laboratorie z olejem z awokado, jednak ze względu na jego konsystencję poleciłabym go na cieplejsze dni. Bardzo rozczarował mnie krem Neutrogena – ani nie zachwycił w stosowaniu ani składem. Mieszane uczucia wzbudził we mnie krem Dove. Z jednej strony jest on bogaty w naturalne oleje, z drugiej zawiera niebezpieczne substancje. Był całkiem przyjemny w stosowaniu,
ale ze względu na skład nie kupię go kolejny raz.



Jakie inne kremy do przesuszonych dłoni moglibyście polecić? Testowaliście produkty z wpisu? Jak wrażenia? Zachęcam do zostawiania komentarzy i dzielenia się swoim doświadczeniem.

Komentarze

Najchętniej czytane